Be in love (Bohemian x Christ) to dla mnie koń bardzo wyjątkowy. Po pierwszym źrebaku wiedziałam, że chcę by teraz sprawdziła się w sporcie. Mam dla niej długo terminowe plany pod siodłem i nigdzie mi się nie spieszy. Wyjechaliśmy więc na drugie zawody w celach treningowych. W całej przygodzie chodziło głównie o dalsze zaprzyjaźnianie Be z atmosferą nowego otoczenia. Nie miałam wobec niej żadnych oczekiwań, bo już same oglądanie jej pod Filipem Poszumskim i odświętnie wyglądającej, sprawia mi ogrom satysfakcji. Gdy jadąc na koniec pierwszego konkursu klasy L usłyszałam, że otrzymała 71,58% stwierdziłam, że po prostu dzisiaj jest łaskawy dzień u sędziów. Gdy okazało się, że tym wynikiem wygrała, nie bardzo to do mnie dotarło.
Drugi przejazd w kolejnej klasie L zakończyła z wynikiem 69,77%, a za nią do startów szykowało się jeszcze 28 koni. Rozsiodłałam ją pewna, że mogę rozplatać koreczki… Byłam super zadowolona, że dzielnie stawiła czoła nie łatwemu, czworobokowemu otoczeniu w Warniku. Rozprężyła się na hali, którą w porządnym wydaniu widziała pierwszy raz, wyjechała pod wielkimi flagami na maleńki placyk przed startowy, publiczność na piętrowych trybunach też nie zrobiła na niej wrażenia. Sam czworobok pokonała bardzo pewnie, choć widać było, że na końcówce brakuje jej siły i nie jest to max jej możliwości. Zadanie wykonane doskonale, czas popracować nad kondycją i powerem! Możemy jechać do domu! Ale chwila, chwila… Be in love wygrała drugi ze swoich konkursów. I wtedy już łezka zakręciła mi się w oku… Moja cudna Be in love
Zapraszam do fotogalerii i filmu z drugiego przejazdu w jej zakładce.