Nasza Te Fiti (Total McLaren x San Amour) skończyła rok. Nie wiem kiedy to minęło, ale zdecydowanie za szybko. Moja wymarzona córka Starling to klaczka totalnie bezproblemowa. W związku z tym dość „niewidoczna” w stajni. Uświadomiłam to sobie prowadząc ją na plac do sesji. Cała jej obsługa jest czystą przyjemnością. Nie ma w niej cienia oporu przed każdym nowym wyzwaniem. Chętnie podejmuje współprace z człowiekiem na każdym polu i dzielnie idzie z nim we wszystko co wymyśli. Na placu naszym największym problemem było, by od nas odeszła. Zawołana, wracała jak bumerang. Byłam zachwycona jej otwartością i spokojem. I wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że zdecydowanie za mało spędzam z nią czasu. Poświęcamy go tym ekstrawertycznym koniom, którym trzeba pomóc w nauce panowania nad emocjami, albo które na jakimś etapie sprawdzają od nowa nasze granice. A ona zawsze czeka grzecznie na zadanie. Chyba czas to zmienić…
Te Fiti jest istnym klonem swojej matki, mojej ukochanej Starling. Była w 100% moja od kiedy tylko przyszła na świat. Właściwie to ja byłam jej… Bezsprzecznie jest jednak nadzieją na dalsze etapy rozwoju Koni Jak Malowanych. To czysty potencjał, który tylko czeka żeby go rozwinąć. Dlaczego czas najwyższy na pogłębienie naszej relacji i oficjalnie stawiam sobie to za cel na tą zimę. Może nawet uda mi się podzielić z Wami kulisami tej przygody. Tymczasem na start zapraszam Was do zobaczenia jaki piękny koń z niej wyrasta, w nowych zdjęciach jej zakładki.