Już myślałam, że zima nas w tym roku ominie. Ale ona miała ciekawszy plan na urozmaicenie codziennej szarówki. Cieniutką warstewką, białego puszku przykryła padoki na jeden dzień. Źrebaki dostrzegły to z końca korytarza i dały wyraźnie do zrozumienia, że dalej to one nie idą. Nawet Sarabi, która nie boi się niczego została pokonana przez białą kołderkę ziemi. 15 minut zajęło nam przekonanie ich, że na tym można stanąć i nie gryzie. Wyskoczyły jak z procy w powietrze... wylądowały za progiem... owszem – gryźć nie gryzło, ale wydawało się, że parzy je w kopytka. Wyskakując z czterech nóg, stylem zająca doskakały na padok. No i się zaczęło... Sarabi chodziła na dwóch tylnych, Diverso na dwóch przednich... Zabawa była przednia. Taplanie w błocie, skakanie po lodzie na kałuży, jedzenie śniegu, wyścigi w podskokach. Tak aż do wieczora... Gdy zabieraliśmy je z padoku były strasznie niezdecydowane: z jednej strony chciałyby zostać bawiąc się dalej, ale z drugiej oczka już się zamykały i ciepełko stajni wzywało coraz mocniej. Nic więc dziwnego, że po kolacji zasnęły w trymiga, a ze stajni hodowlanej słychać było tylko chrapanie...