No i nadszedł ten czas na podniesienie poprzeczki... Gdy kupiłam Te Amo dawałam mu rok minimum na powrót do formy i nie przypuszczałam, że tak szybko uda Nam się wpisać na listy startowe. A tu proszę! Zawody w Sopocie wyskoczyły całkiem nagle. W przypływie zadowolenia z pracy Te Amo postanowiliśmy spróbować. Stwierdziłam, że na pierwszy raz pojedziemy niskie klasy dla oswojenia z atmosfera zawodów. Koń od pierwszego dnia dawał z siebie wszystko! Nie bał się absolutnie niczego. Fantastycznie współpracował i dawał się prowadzić. Ale co więcej... Jest to pierwszy koń, z którym mam styczność, który tak bardzo emanował radością pokazywania się. Demonstrował swoje walory i wręcz pozował do obiektywów. Miałam wrażenie, że bawi go uczucie bycia obserwowanym. A jak zaczęli klaskać to jak podpalić lond... Rundę przejechałam w brykach pomimo przekonania, że "na pewno już jest zmęczony totalnie". Nigdy bym się nie spodziewała, że tak pozytywnie ucieszy się zawodami. Niesamowity koń!!!
W sumie w tym wszystkim to, że wygrałam dwa konkursy było juz nie ważne.
Byłam duma ze swojego konia nie dlatego, że stanął na podium ale dlatego, że
świetnie udało mi się przejechać czworoboki. Stworzyliśmy na tyle ładny
obrazek, że sędziowie ocenili nasze zmagania podczas 2 dni od 63 % przez 64,55%
do 65,91%. Podpis jednego z sędziów pod komentarzem " Bardzo ładny koń,
przyszłościowy, z dużymi możliwościami" był dla mnie największa
nagrodą...
Miło było mi tez popatrzeć po raz kolejny na Wiwien, która stanęła na
drugim miejscu za Te Amo podczas dekoracji. Zdobywając 61,36% udowodniła, że
konie jak malowane są stworzone na podium! O mało nie pękłam z dumy. Ale cóż
zrobić... NIE MIAŁ DOBREGO KTO NIE MIAŁ KONIA JAK MALOWANEGO
:)