Odkąd hodowla zawitała w moim życiu na zawsze, jeździectwo było coraz bardziej wypierane, aż do ostatecznego zaakceptowania przeze mnie faktu, że nie mam już na nie czasu. Jednak gdy pojechałam na zawody ujeżdżeniowe do Warnika, na rutynowym czyszczeniu na myjce, w moje oko wpadła niezwykle urodziwa klacz. Wszystkie trybiki w głowie poskładały informacje, które do mnie docierały, że to jest chyba ta sama, którą już niejeden mi zachwalał do hodowli. Nie miałam jednak w zamiarze powiększać stada więc nie przywiązywałam to tego wagi. Jednak ta wysoka, ciemna kasztanka nie pozwoliła mi przejść obojętnie. Zatrzymałam się i zamieniłam kilka zdań z zaskoczonymi właścicielkami. Okazało się, że to właśnie ona, klacz na sprzedaż przygotowana do klasy CC… No i to by było na tyle z mojego zdrowego rozsądku… Od tej chwili moje myśli krążyły tylko wokół tego czy mogę sobie pozwolić na kolejnego konia… First Fabiola nie miała nigdy źrebaków, ale zdecydowanie idealnie wpisywała się w mój ulubiony typ klaczy hodowlanych. Jednak jej największym atutem okazał się wspaniały charakter i duża jezdność. Dobre wyszkolenie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że drugiej takiej szansy na powrót w siodło nie będzie. Kilka dni później wiozłam już Fabiolkę do mojej stajni. Byłam przeszczęśliwa. Wciąż jednak zadawałam sobie pytanie: jakie ma być przeznaczenie tej klaczy? Jaki cel sobie ustanowimy? I wiecie co jest najpiękniejsze? Że w wieku 36 lat doszłam do wniosku, że ŻADEN! Będziemy cieszyć się tym co przyniesie nam każdy dzień. Może jeździć po lasach, może trenować na czworoboku, a może opiekować się „naszymi dziećmi”… Bez znaczenia, zamierzamy być po prostu razem szczęśliwe.
Trochę więcej szczegółów o początkach naszej wspólnej drogi pokazywałam w relacjach na Instagramie, a dziś dzielę się także owocami pierwszej sesji zdjęciowej First Fabioli u mnie, w nowej fotogalerii oraz jej świeżo dodanej zakładce. Zapraszam do cieszenia się razem ze mną :)