2021.04.22 Narodziny Tiramisu Jak Malowanego

2021.04.22 Narodziny Tiramisu Jak Malowanego

Dodaj do porównania
Zapytaj o produkt:

Jeżeli powyższy opis jest dla Ciebie niewystarczający, prześlij nam swoje pytanie odnośnie tego produktu. Postaramy się odpowiedzieć tak szybko jak tylko będzie to możliwe.

E-mail:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
Pytanie:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
pola oznaczone - To pole jest wymagane do złożenia zamówienia. - są wymagane
Poleć ten produkt:

Jeżeli chcesz poinformować swojego znajomego o koniu, który Twoim zdaniem może go zainteresować, skorzystaj z poniższego formularza.

Do:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
Możesz podać więcej adresów e-mail, rozdzielając je przecinkami
Podpis:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
Treść:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
pola oznaczone - To pole jest wymagane do złożenia zamówienia. - są wymagane
PEŁEN OPIS

     Wczorajszy poranek był prawdziwą burza emocji! Od dwóch tygodni pilnowałyśmy jednej z surogatek (Lady Latizio), która postanowiła ponosić dziecko La Grande (Londonderry x Weltmeyer) i Total McLarena (Totilas x De Niro) trochę dłużej niż wskazywał termin. Nasze klacze znamy jak własną kieszeń, ale tegoroczny skład surogatek napawał nas przerażeniem. Co zresztą było bardzo słuszne i Lady Latizio zdecydowanie potwierdziła nasze obawy, fundując nam poród jakiego w mojej 12sto letniej karierze jeszcze nie odnotowałam.

     Po 2 tygodniach z nastawionym budzikiem w nocy co godzinę i zmianowym systemem pracy w stajni, ja i moja nieodzowna pomoc, Asia, miałyśmy już serdecznie dość… Leti za to zbierała się do porodu z każdym dniem bardziej, w książkowym tempie. Szkoda, że równie książkowo nie oźrebiła się w terminie, a co gorsza, mimo nabranego wymienia wciąż nie było ani tyci świeczki, kropelki mleka czy też innej wskazującej na poród podpowiedzi. Wierzcie mi, że trochę źrebiąt przyjęłam na świat i myślałam, że nie uda się żadnej klaczy już mnie zaskoczyć tak bardzo jak zrobiła to Leti. Wczorajszego pięknego poranka zaczęło się karmienie, które oczywiście wzbudza spory rumor w stajni i konie zaczynają wyglądać z boksów, czekając na swoją kolej. Leti dokładnie jak cała reszta wykazała odrobine więcej pobudzenia, co nie wydało mi się niczym dziwnym w tym momencie. Stajenny złapał wózek z paszą i ruszył z nim na początek szeregu boksów. Ja w tym czasie zasiadłam do swojego śniadania, a Asia poszła pod prysznic. Porodówki znajdują się na końcu stajni. Gdy stajenny dotarł tam z porcją dla Leti, zastał ją leżąca spokojnie w rogu boksu. Wzbudziło to oczywiście jego niepokój i czym prędzej pobiegł po telefon żeby do nas zadzwonić. Dosłownie minute później źrebię było już na świecie i rozpoczęło heroiczną walką o pierwsze oddechy, podczas kiedy my, niczego nie świadomi, odbieraliśmy telefon od stajennego stojącego na drugim końcu korytarza. Nasza prędkość przemieszczania się do stajni od kuchennego stołu i spod prysznica, była tak zawrotna, że myślę, że złamałyśmy wszelkie prawa łącznie z prawami fizyki :P. Gdy stajenny wrócił do boksu po dobrych paru minutach, sam nie mógł uwierzyć w to co widzi. Źrebię nie dość, że się urodziło w ekspresowym tempie, bez żadnej zapowiedzi, to jeszcze szamotało się nieskładnie całe pokryte błoną owodniowo – omoczniową. Ściągnął ją natychmiast pozwalając maluchowi nareszcie zaciągnął pierwszy wdech. Gdy oglądałam to na nagraniu z kamer przyprawiało mnie to o stan przedzawałowy. Wyglądało to strasznie! Na szczęście Leti długo leżała podtrzymując choć chwilę dłużej natlenianie swojego dziecka dzięki wciąż tętniącej pępowinie. W zasadzie sama nie wiem jak to wszystko się stało, że źrebię wyszło z tego bez szwanku… Po chwili kiedy wpadłyśmy obie do boksu okazało się, że to zdecydowanie silny, mocny źrebak o ogromnej woli walki. Natychmiast zabrał się za wstawanie i ku naszej radości bardzo szybko znalazł wymię. Uffff…. Można było chwilę odetchnąć…

     Przyglądnęłyśmy się bliżej dzielnemu ogierkowi. Kary, piękna głowa z uroczym „pociągnięciem pędzla” po jednej chrapce i 4 skarpetkami… No nie wierze! Kiedy rozpoczęłam moją hodowlę 12 lat temu, zakupem kasztanowej klaczy La Grande E, marzyło mi się by kiedyś mieć od niej mocno malowanego, karego konia. Brzmiało to wtedy zupełnie nierealnie bo to dość ciężkie do uzyskania przy jej maści. W międzyczasie jednak La Grande spełniła multum moich pragnień, przykładowo dając mi moją ukochaną Starling, która to notabene urodziła właśnie takie „źrebię marzeń”. Stwierdziłam, że dostałam już tak wiele, że zakopałam daleko to „życzenie” i przypomniał mi o nim dopiero ten śliczny ogierek. Dziękuję La Grande za Twoje piękne, 10te już źrebię! Kolejne, niesamowite marzenie spełnione właśnie dzięki Tobie! Jesteś absolutnie wyjątkowa!!!

     Skoro już moje myśli zeszły na plan tak odległych wykopalisk umysłu to policzyłam, że ogierek ten jest równo 30 koniem mojej hodowli urodzonym u mnie. O jeny! Ale kawał historii spiął się tak cudowną klamrą jak spełnienie marzenia z jej początków! Wow!

     Kolejna myśl tamtego dynamicznego poranka była już bardzo przyziemna.

- Kurcze! Ale jestem głodna! Nie skończyłam śniadania!

= Czekaj, czekaj… a jak się będzie nazywał ten ogierek?

- Nie wiem jeszcze, ale może coś z jedzeniem? Tylko dobrym, najlepiej słodkim i ładnym!

= A co ze słodkości lubisz najbardziej?

- TIRAMISU !!!

 

Ps. Jako ostatnie zdjęcie w galerii dodaję fotkę z kamerki zainstalowanej w boksie klaczy. Chciałabym tym samym uświadomić wszystkich nie wiedzących i uczulić każdego hodowcę, że obecność człowieka JEST KONIECZNA PRZY PORODZIE! Nie musi stać fizycznie klaczy „pod ogonem” ale niech zerka, zagląda, będzie blisko. Takie przypadki jak nasz mogą oczywiście trafić się każdemu, nawet gdyby tak jak my obserwował klacz właściwie non stop. Jednak ciężko byłoby mi sobie wybaczyć gdybyśmy stracili tego malucha przez te parę minut bez nadzoru. Oczywiście klacz i źrebię w większości przypadków poradzą sobie doskonale sami, ale oby to nie na Was trafił ten przypadek jeden na wiele, w którym gdybyście byli w pobliżu, uratowalibyście przynajmniej jedno życie więcej!

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką dotyczącą cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.
Zamknij
pixel