Pod niedawnym moim postem na Facebooku pojawił się komentarz, że niby dlaczego akurat w wieku 6 miesięcy odstawiamy źrebięta?! Myślę, że nie jest to zupełnie bezpodstawna data. Z własnego doświadczenia odpowiem, że w tym wieku maluchy w większości traktują mamy już tylko jako „tarcze antykryzysową” i smoczek. I owszem! Gdyby niemowlakowi (pod postem na FB pojawiło się porównanie z człowiekiem) nie zabrać smoczka to sam by go w życiu nie odstawił, a na świecie 90% dorosłych leczona byłaby ortodontycznie ;) . Jedyny plus, że może ilość palaczy znacząco by spadła gdyby mieli substytut odstresowującego papierosa w smoczku ;) Co do matki „tarczy” to chyba nie ma co porównywać się z człowiekiem. My do naszej mamy wracać będziemy całe życie z każdym smutkiem. Klacz odgoni swoje źrebię brutalnie gdy tylko urodzi kolejne. W przypadku separacji dokonanej przez człowieka, po krótkim czasie, także nie będzie chciała mieć z nim już nic wspólnego i będzie go traktować jak każdego innego członka stada, stanowczo wyznaczając granice i zdecydowanie demonstrując swoją wyższość w hierarchii. Odpowiadając na często zadawane pytanie: nie zauważyłam by klacze po czasie rozpoznawały swoje dziecko i traktowały inaczej niż pierwszego, lepszego konia. Za to my – ludzie mamy za zadanie znaleźć odpowiedni moment, w którym źrebię już jest samodzielne, nie trzyma się matki, staje się odważne i gotowe na nowe wyzwania. Ten moment pozwoli nam po odstawieniu wskazać maluchowi nową drogę. Trochę przychodząc źrebcowi „z pomocą w trudnej samotności” pokazujemy mu, że człowiek może być doskonałym kompanem i przewodnikiem pokazującym co dalej bez tej mamy go czeka. Oczywiście przygotowujemy mu „scenariusz dnia” tak by te odczucia wzmocnić: damy mu tyle naszego czasu ile będzie potrzebował, puścimy na padok ze znanymi mu, sympatycznymi końmi, nie zostawimy samego, znajdziemy sposób na pokazanie mu, że teraz też będzie fajnie. Myślę, że gdyby odstawianie odbywało się później źrebięta nabierałyby coraz większego dystansu do człowieka, a wyrastając z okresu „chłonnej gąbki” coraz ciężej byłoby te odczucia zmienić.
Zapytacie pewnie jak to się odbywa u nas. No i pewnie odpowiedź Was zaskoczy… Brutalnie! Brutalnie w znaczeniu: radykalnie, szybko, naraz. Pewnego dnia źrebie orientuje się, że w boksie zostało samo (oczywiście pracujemy ze źrebiętami wcześniej np. wyprowadzając je samo z boksu do czyszczenia, czy zabierając mamę na indywidualne SPA na myjce). Matka przeprowadzana jest w odległy koniec ośrodka lub nawet z niego wyjeżdża. Te młodsze matki jeszcze czasem zawołają za dziećmi, ale musielibyście widzieć miny tych starszych: „ooo dzięki Ci! Wreszcie bez skakania po plecach gdy leże….”. Oczywiście odpowiedzą swojej wołającej latorośli gdy je usłyszą ale po chwili znów siedzą z głową w sianie. Za to określenie „brutalnie” odnosi się do samotnego dziecka, porzuconego, odtrąconego, niechcianego… Tak - przez 5 minut, dopóki słyszy, że mama odpowiada na jego wołania. A potem zaczyna się proces w głowie, która mu aż kipi. Natura wyszykowała go idealnie. Żeby przetrwać muszę działać! Nieliczne próbują swoich sił w ucieczce. Na to musimy być przygotowani (boks zakratowany do samej góry, absolutnie nie zabity dechami – źrebie musi widzieć inne konie, bezpieczne żłoby i inny osprzęt boksu) . Ale w mojej hodowlanej historii tylko 1 źrebak chciał pokonać drzwi skokiem pod sufitem. Reszta intensywnie myśli nasłuchując. Już nie może sobie odpuścić bo mama czuwa, musi słyszeć wszystko. Rozgląda się wokół, od nowa zapoznaje z sąsiadami, ustala swoje miejsce, już nie może liczyć na przywileje matki w stadzie. Kolega z boksu obok już mu przekazał, że teraz bez mamy to już się nie będą tak lubić… Co on pocznie? I nagle pojawia się ktoś kto zawsze był odkąd się urodził. Jest taki sam. Nic się w nim nie zmieniło. Wciąż wymaga tego samego i tak samo… Człowiek… Nigdy mu nic nie zrobił złego, a teraz stoi obok i głaszcze tak samo miło jak to robił kiedyś przy mamie…
Kolejnego dnia młodociany wychodzi jak każdego dnia dotąd na swoją łąkę. Pierwsze wyjście z boksu zazwyczaj jest szokujące bo nie wiedzieć czemu większość źrebaków uznaje, że skoro mamy nie ma w boksie to zapewne zawieruszyła się na polu i tam należy jej szukać. A tu zonk… Mamy nie ma… Trudno, trzeba iść za człowiekiem…
Gdy konie są już luźno puszczone odsadek jest automatycznie ostatni za ostatnim z ostatnich w hierarchii. Nawet młodsze źrebięta, które wciąż są przy nogach swoich mam mają więcej do powiedzenia niż on. Ale mimo, że wszyscy wskazują mu jasno jego przerąbane miejsce on się nie poddaje tylko wciąż podąża za stadem. Nigdy nie mieliśmy sytuacji by taki „świeżak” wybrał się na wyprawę bez stada, do stajni, czy w sobie tylko znanym kierunku, w poszukiwaniu matki albo fajniejszego towarzystwa. Nie ma opcji! Instynkt stadny ponad wszystko!
Wieczorem gdy wraca do stajni jest już „dwa razy starszy”. Nie pcha się nigdzie, czeka, zna swoje miejsce i wie, że nic mu się nie stanie dopóki jest ze stadem. Przeżył dziś to i jutro się uda. Zaraz, a to znów ten dwunożny się tu przyplątał? Ma już stado, po co znowu? A no po to mój drogi, że albo pójdziesz do stajni na zasadach wyznaczonych przez człowieka, albo oddzieli cię od twojego stada bo on tu zasady ustala jako „szef wszystkich szefów”. Ruda przewodniczka poszła, kara zastępczyni sama podeszła do niego, siwa lebiega nawet została pochwalona. Czyli uznajemy, że nie ma co z nim dyskutować. Ok, to i on pójdzie… Pogłaskany, pomiziany, żyć nie umierać!
Pół roczne źrebię zna doskonale wszystko co jadła jego mama. Przejmuje po niej wszelkie nawyki żywieniowe i życiowe. Zaobserwowałam, że gdy klacz wybierała źle zgniecione ziarna bobiku to samo robiło potem jej źrebię. Jeśli klacz załatwiała się w lewy kąt boksu, jej dziecko w swoim własnym boksie robiło dokładnie to samo i w ten sam róg. Nawet gdy mam klacz, która niszczy swoją tabliczkę na boks starając się ją obgryźć, to odkąd urodziła, mam już takie klacze dwie. Dlatego bardzo staram się by przed odstawieniem źrebięcia wszystko było mu znane. Dostaje dokładnie tyle i to samo do jedzenia co dostawało będąc przy mamie. Nawet jeśli pierwszego dnia jest zbyt zestresowane poznawaniem nowych warunków świata, to drugiego 99% źrebiąt wcina już aż się uszy trzęsą.
Chciałabym jeszcze dodać maleńką uwagę odnośnie rzeczy, które przemyśleć trzeba jeszcze zanim przejdzie się do odstawiania źrebaka:
- Zrobienie pierwszego szczepienia na grypę. Najpóźniej na tydzień przed odstawieniem, ale nie wcześniej jak 3 (żeby druga porcja nie wyszła wcześniej jak tydzień po odstawieniu).
- Odrobaczenie preparatem dla źrebiąt. Maluchy jako naturalny element wzbogacania swojej flory bakteryjnej jedzą odchody swojej mamy. Wróć! Źrebięta próbują pyskiem wszystkiego co znajdą! O robaka nie trudno! Nie ma co ryzykować – trzeba odrobaczyć!
- Od niedawna stosujemy asekuracyjnie środki przeciwwrzodowe w okresie odstawiania. Jakby nie było, proces odstawiania jest stresującym dla źrebięcia. Wiele opracowań mówi, że to właśnie wtedy rozpoczynają się historie, które ciążą potem koniom przez lata. Aktualnie leki te są tanie jak barszcz i na pewno nie zaszkodzą. Dodatkową korzyścią jest, że sprawdzimy jak dobrze udało nam się przyzwyczaić źrebię do podawania czegoś wprost do pyska. A jeśli okaże się, że nie zbyt, to w trakcie tej kuracji z pewnością się to doszlifuje :)
- Mam nadzieję, że o tym pisać nie muszę… Kantar i uwiąz! Podstawa! Obowiązek hodowcy! Nie ma mowy żeby nie!!! Musi być! Nie można odstawiać źrebięcia bez kontroli nad nim, szarpiąc za maleńki pysio, zaciskając kantar na maksa „żeby nie zgubił bo drugi raz nie założę”. Jeny… To jest niewyobrażalne! Naucz źrebię chodzić za rączkę, w dyszlach, tyłem, za nitkę do ogona, wszystko jedno, jakkolwiek, ale miej nad nim jakoś kontrolę, którą zna i szanuje. Oszczędzisz mu tony stresu wynikającego z nie zrozumienia nagłego „ograniczenia”, a sobie 2 ton pieniędzy za weterynarza leczącego tego skutki.
Podsumowując! Dobry koń to suma uwarunkowań genetycznych i odpowiedniego treningu (w przypadku źrebięcia - wychowania podstawowego). Tak więc źrebię to nie tylko zakup nasienia i utrzymanie klaczy w ciąży. To Twój czas! Decydując się na nie zapytaj sam siebie czy będziesz miał czas z nim pracować. Musisz dać mu podstawy wychowania, tak przed odstawieniem jak i po. To zajęcie nigdy się nie kończy, ale im wcześniej zaczniesz tym mniej kłopotów możesz się spodziewać i uzyskasz lepszego konia. Źrebię rodzi się „nagie”. Nie zna niczego. Wszystkiego się uczy. Poznaje język koni i zasady panujące w stadzie. Albo pozna też człowieka albo nie… Twój wybór! Jeśli odpowiedź Twoja brzmi: „ee tam… w wieku 3 lat wszystko mu pokażę” to wyobraź sobie, że jako nastolatek przychodzi do Ciebie Quasimodo („Dzwonnik z Notre Dame”) i mówi: „od dziś już nie masz swojej rodziny i domu, teraz słuchasz mnie!”. Gwarantuję, że Twój stres będzie milion razy większy niż odstawienie źrebięcia od matki!
* Powyższy tekst napisany jest tylko i wyłącznie na podstawie własnych doświadczeń i praktyki. Nie upieram się, że moje metody są jedynymi słusznymi! Chętnie posłucham także waszych doświadczeń!