2019.01.12 Szkolenie L1 JNBT w naszej stajni

2019.01.12 Szkolenie L1 JNBT w naszej stajni

Dodaj do porównania
Zapytaj o produkt:

Jeżeli powyższy opis jest dla Ciebie niewystarczający, prześlij nam swoje pytanie odnośnie tego produktu. Postaramy się odpowiedzieć tak szybko jak tylko będzie to możliwe.

E-mail:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
Pytanie:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
pola oznaczone - To pole jest wymagane do złożenia zamówienia. - są wymagane
Poleć ten produkt:

Jeżeli chcesz poinformować swojego znajomego o koniu, który Twoim zdaniem może go zainteresować, skorzystaj z poniższego formularza.

Do:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
Możesz podać więcej adresów e-mail, rozdzielając je przecinkami
Podpis:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
Treść:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
pola oznaczone - To pole jest wymagane do złożenia zamówienia. - są wymagane
PEŁEN OPIS

     Długo zastanawiałam się co właściwie mam napisać o szkoleniu L1 prowadzonym przez JNBT („Jeździectwo Naturalne Bez Tajemnic” - Andrzej Makacewicz) 23-25.11.2018r. Powstawały mi wielkie elaboraty i wywody o wyższości zeszłorocznego śniegu nad mrozem w zamrażarce. Bez sensu! Sprawa z każdym z kierunków obcowania, szkolenia i treningu koni jest przecież bardzo prosta. Nie ma jednej metody, jednej złotej rady, jednego rozwiązania każdej sytuacji. Każdy człowiek jest inny, inaczej rozumuje, inaczej się zachowuje. Każdy z koni jak i każdy z ich opiekunów potrzebuje innego kierunku szkolenia, innej metody, innych działań, innego trenera. W takim razie odpowiedź jak pracować, by było dobrze, nasuwa się sama: słuchaj wszystkich, próbuj różnego, podejmuj nowe kierunki, badaj techniki, słuchaj, analizuj i twórz swoją drogę! Na pewno będzie najlepsza dla Ciebie i Twojego konia, bo będzie zbiorem waszych wspólnych efektów i porażek. Jedyne o czym trzeba pamiętać, to by nigdy nie przestać obserwować, nie zamknąć się na dalszy rozwój i nie poddawać porażkom.

     Czy JNBT odkryło dla mnie „Amerykę”? Zupełnie nie. Wszystko, co przekazali w trakcie wykładów, było wspaniale usystematyzowaną wiedzą o końskim behawiorze, zachowaniach, reakcjach. Jeśli jednak człowiek spędza wiele czasu z końmi, to one same przekazują mu tę wiedzę. Odruchowo, instynktownie nawiązujemy z nimi dialog, choć nawet o tym nie wiemy. Ustalamy hierarchię, którą czujemy tak samo jak one. Nie umiemy tego nazwać, opisać, ułożyć w ciąg przyczynowo – skutkowy, ale robimy dokładnie to, o czym mówi teoria L1 JNBT. Polecam wysłuchać tego, co mają do powiedzenia zarówno osobom potrzebującym systematyzacji swojej wiedzy, jak i tym, którzy spędzają z końmi trochę mniej czasu i nie odczytują zwierząt w tak dużym stopniu jakby chcieli.

     Natomiast praktyka warsztatów L1 jest ciekawym doświadczeniem, choć nie ze wszystkim się zgadzam. Jestem zagorzałym klasykiem z kawałkiem życia na ujeżdżeniowej arenie. Nie wykluczam więc, że moje mieszane odczucie związane jest z dużym brakiem w jeździe nie klasycznej, pracy z ziemi przy „straszakach” czy sterowaniu jedną liną. Nigdy nie uważałam żeby było mi to potrzebne, więc doznania są zupełnie nowe i obce. Chętnie je zgłębię i przekonam się co tak naprawdę sądzę, ale do tego potrzebuję więcej czasu i spotkań z teamem JNBT.

     Wiele elementów szkoły Andrzeja Makacewicza ma jednak swoje przełożenia w klasycznym ujeżdżeniu, które jest mi tak bliskie. Przykładowo pierwszy raz od dawna spotkałam się z trenerem, który za największa nagrodę dla konia uważa brak presji. Stanął mi w oczach widok nastoletniej mnie w „Lewadzie”, siedzącej którąś z kolei godzinę, na treningach topowej Polskiej dresażystki (nie tej związanej aktualnie z naturalem!). Gorliwie chłonęłam każdą jej uwagę rzuconą w moją stronę, na temat karego ogiera, którego dosiadała. „Zobacz jaką ma wielką i ciężką szyje. Kiedy każę mu ją nosić wysoko, wiesz co będzie dla niego największą nagrodą? Gdy pozwolę mu ją nieść luźno, tak jak on chce.” Tak mi to utkwiło w głowie, że zawsze uważałam, że konie warunkowane na „rozpieszczanie” są mniej zmotywowane niż te, które spotyka „niewygoda”. Kolejnym aspektem jest lekkość do jakiej dąży system JNBT. Wiele ludzi wsiadających na moje konie mówiło, że są za „puste”, przedelikacone, impulsywne. Dla mnie takie pojęcie nie istnieje. Wodze mogą być tak ciężkie ile same ważą. Poza tym, czy ktoś czerpie frajdę ze stałego napięcia swojego ciała np. łydki przy boku konia? Przecież one wiedzą, że mają iść po tym jak ugryzie je komar w tyłek. Po co wiercić im dziurę w brzuchu? Jeden sygnał powinien być odebrany, przetworzony i podtrzymany przez konia, a nie wracać bumerangiem co krok do naszych pomocy, bo wtedy nie koń wykonuje naszą prośbę, tylko my swoją własną :)

     Choć moje dyskusje z Andrzejem były jak miłe tak burzliwe, to za jedno muszę mu podziękować. Zmusił mnie do refleksji nad sobą samą. Po 30 lata potrzebowałam wreszcie kilku minut, które wymusiły świadomą samoocenę. Szybko zreflektowałam się, że opisuję tymi samymi słowami swoje klacze. One są takie jak je widzę, bo dostosowują się do mnie i moich emocji. Nie mam w stadzie klaczy leniwej, powolnej, krnąbrnej, niechętnej. Wszystkie są dynamiczne, szybkie, wesołe, impulsywne. Raczej trzeba hamować ich pomysły i studzić zapędy niż motywować. No cała ja... Zrobiłam więc głęboki wydech. Wypuściłam powietrze, które zalegało w moim ciele latami. Postanowiłam poczekać, pooddychać swobodnie, postać luźno koło jednej z moich klaczy i popatrzeć razem z nią na świat wokół... Tak po prostu... bez celów wyznaczanych na początku treningu. Byłam zszokowana, że zareagowała natychmiastowo. Po prawie dwóch miesiącach pracy systemem JNBT, mogę śmiało stwierdzić, że wszystkie moje konie przestały się spieszyć tak samo jak ja. Uspokoiły reakcje na moje komendy, bo zaczęły lepiej je rozumieć, mając czas je poznać i odczytać. Wyciszyły swoje emocje stając się jednocześnie pewne i chętne. Równocześnie bardzo wzrósł ich poziom zaufania do mnie. Sama złapałam się na tym, że rzeczy, w których mogłam się poczuć niekomfortowo, po prostu nie wykonywałam. Dziś jedna z moich rozbrykanych klaczy czeka na to aż wsiądę z głową w dole. I ja zadaję sobie pytanie: „wsiąść na klacz, która może bryknąć na luźnej wodzy z jej pyskiem przy ziemi?”. Ale już sekundę później pukam się w czoło odpowiadając sobie samej: „A nie oto ją prosiłaś by czuła się przy tobie wyluzowana i bezpieczna? Wsiadaj póki nie zauważyła, że w nią wątpisz!”. Dzięki Andrzej! Wyższa samoświadomość oraz samokontrola rozluźnienia własnego ciała i dawanie czasu na reakcje koniowi, to dla mnie jedna z ważniejszych lekcji w życiu!!!

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką dotyczącą cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.
Zamknij
pixel