Dużymi krokami zbliża się nieunikniony moment pierwszego sprawdzianu dla źrebiąt. Do tej pory galopowały beztrosko przy matkach, zawsze pewne i odważne. Ufają im bezgranicznie i naśladują w każdym temacie. 6 miesięczne dzieciaki są już na tyle rozgarnięte, że próbują testować na ile mogą pozwolić sobie także w kontaktach z człowiekiem. Odważnie stawiają ku niemu kroki, napierają na niego, naginają zasady. Mam wrażenie, że wiedzą iż tak nie można ale ciekawość naszej reakcji jest silniejsza. A gdy zaczynamy je stanowczo, niemiło odsyłać „do konta” zdaje mi się, że niczym kapryśne bachorki, wystawiają języki w typowym drwieniu i schowane za matką, podśmiewują się. Oczywiście są już szybkie, zwinne, przebiegłe i to pozwala im za chwilę spróbować znów... Wiele osób pyta się mnie wtedy co dalej robić. Dla mnie odpowiedź jest prosta choć brutalna: zabrać matkę. Potwierdzam 99% skuteczności metody wśród moich źrebiąt. Wtedy okazuje się, że tylko im się wydawało, że są odważne. Z braku mamy - przewodnika same przychodzą najpokorniej na świecie prosząc o pokazanie im co dalej, jak mają postępować, co robić. Oczywiście dostają instrukcję obsługi dorosłego życia i tak buduje się to co zostanie w nich na zawsze – zaufanie i hierarchia naszych relacji. Wierzcie mi, że zaczynamy tym samym najpiękniejszy etap pracy z maluchem...
Dodam tylko, że dotyczy to wyłącznie źrebiąt, które znają codzienną obsługę przez człowieka, nie są zdziczałe albo przerażone relacją z dwunożnym. W tym wypadku moment odstawienia jest traumą bo źrebię zostaje całkiem same i kompletnie zagubione. Można też porzucić je na kolejne miesiące w stadzie co tylko wzmocni jego relacje z końmi, a nie z nami.
Druga uwaga jest taka, że kobiety mają często silnie rozwinięty instynkt macierzyński, który szybko rozpieszcza źrebię. Żałują go, pieszczą i pozwalają na wszystko w okresie adaptacji po odstawieniu. Oczywiście w tym momencie przekazują złą „instrukcję życia”, a to przecież zostanie w nich na zawsze...