Nasze maluchy, jeśli tylko pogoda powala wychodzą na dwór już w drugiej dobie życia. Tak też było z Frizzante. Mam wrażenie, że źrebaki które rodzą się normalnych rozmiarów szybciej wstają po urodzeniu i są bardziej zborne. Te wielkie potrzebują trochę więcej czasu żeby nabrać władzy nad długimi i ciężkimi nogami. Jednak gdy już kopytka stabilnie oprą się o grunt treningom i testowaniu nowych możliwości nie ma końca. Frizzante, który dostał stajenny przydomek Franek był jednym z przykładów mojej teorii. Gdy wyszedł na otwartą przestrzeń był już w stanie pokazać wszystkie 3 chody. Długie odcinki kłusa są raczej rzadko spotykane u takich młodziaków bo potrzeba gonienia za matką jest zbyt duża i maluchy zwykle kołują wokół niej galopem. Franek z łatwością nadążał za Die Fee zgrabnym kłusem. Oj... konisko z niego wyrośnie klasowe. I ten kolor... Myślałam, że w świetle dziennym coś się wyjaśni, ale niestety... Jest jeszcze bardziej beżowy niż był... Kolor najsmaczniejszej, porannej kawki z mleczkiem... Mniam!