2017.06.14 Narodziny Frizzante

2017.06.14 Narodziny Frizzante

Dodaj do porównania
Zapytaj o produkt:

Jeżeli powyższy opis jest dla Ciebie niewystarczający, prześlij nam swoje pytanie odnośnie tego produktu. Postaramy się odpowiedzieć tak szybko jak tylko będzie to możliwe.

E-mail:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
Pytanie:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
pola oznaczone - To pole jest wymagane do złożenia zamówienia. - są wymagane
Poleć ten produkt:

Jeżeli chcesz poinformować swojego znajomego o koniu, który Twoim zdaniem może go zainteresować, skorzystaj z poniższego formularza.

Do:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
Możesz podać więcej adresów e-mail, rozdzielając je przecinkami
Podpis:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
Treść:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
pola oznaczone - To pole jest wymagane do złożenia zamówienia. - są wymagane
PEŁEN OPIS

     Die Fee, wzorem poprzedniej ciąży przetrzymywała źrebaka już prawie 3 tydzień po terminie. USG kontrolne nie wykazywały nieprawidłowości, wymiona były puste, a klacz ze stoickim spokojem pasła się całymi dniami na łące. W końcu, któregoś dnia stwierdziłam, że mimo braku objawów, chociażby z przyzwoitości, przeniosę kamerkę do jej boksu. Ustawiłam wszystko i usiadłam na ławce przed stajnią. Miłe, gorące promienie rozleniwiły mnie na tyle, że zrobiło się późno i klacze wróciły z łąk na kolację. Rzuciłam okiem na tocząca się Die Fee. Coś błysnęło po wewnętrznej stronie jej zadnich nóg. Zerwałam się na równe nogi. Choć wymiona nie były zbyt nabrzmiałe to kapało z nich mleko zostawiając na nogach lepką, przezroczystą warstwę. To musi być dzisiaj!

     Zadzwoniłam do domu meldując brak powrotu, poinformowałam weterynarza o zbliżającym się rozwiązaniu, zadzwoniłam do towarzyszek wyczekiwań na wyźrebienia i rozpoczęłyśmy odliczanie. Obserwując kamerkę, którą zainstalowałam w idealnych momencie, z minuty na minutę traciłyśmy nadzieję na dzisiejsze rozwiązanie. Klacz spokojnie skubała sianko, na zmianę z zapadaniem w głęboki sen na dłuższy czas wisząc na drzwiach boksu. Nici z tego….

     Posprzątałyśmy z nudów wszystkie pomieszczenia socjalne stajni, wyczyściłyśmy kucyki, na które nigdy nie ma czasu, wypiłyśmy hektolitry kawy i… nic… W końcu moje towarzyszki zaczęły się wykruszać tracąc nadzieję definitywnie. Jedna po drugiej… Gdy już ostatnia zgłosiła brak chęci do dalszej współpracy do stajni wpadła zdyszana Agnieszka. Jak zawsze na niedoczasie pojawia się według sobie tylko znanych schematów. Chętnie usiadła ze mną na sianie i gadając o głupotach robiłyśmy Die Fee zrzuty ekranu z kamery jak pokazuje w jej stronę słoniki. Słoniki???????? A jednak miałam racje!!!

     Pół godziny później na słomie obok Die Fee leżał spory ogierek o nietypowym kolorze. Był tak jasny, że wydawał się beżowy. Nogi od łokci i kolan w dół, łącznie z kopytami były białe. Określenie czy ma jakieś odmiany było niemożliwe. Wyraźnie wyróżniała się tylko ta na głowie. Strzałka umiejscowiona między oczami o różowych rzęsach i obwódkach. Cała skóra malca była różowa, zarówno ta na chrapach jak i pod ogonem. Rozstrzygnięcie kwestii maści zajęło nam sporo czasu i wciąż pozostawia wiele pytań. Zapewne okaże się gdy zacznie zmieniać sierść źrebięcą. Ciekawe…

     Skoro w tym roku wszystkie źrebięta otrzymują nazwy związane ze wspomnieniami moich wakacji tak więc i ten ogierek nie mógł odstawać od reszty. Środek nocy, w boksie Die Fee przeniósł mnie w wąskie uliczki Włoskiej Wenecji. Ciepły wieczór przypomniał smak dobrego wina. Nie jestem koneserem, ale zapamiętałam, że kelner określił je jako Frizzante – rodzaj perlistego wina, lekko musującego. Idealnie pasuje do mojego nietypowego młodzieńca! Uważam, że imię ma znaczenie i pośredni wpływ na cechy istot żywych. Mam więc nadzieję, że Frizzante stanie się koniem dla koneserów, którzy docenią jego piękno. Niech będzie tym lepszy im starszy. Myślę, że los będzie się nim delektował, a przeznaczenie rozpieszczało każdym łykiem powietrza. Niepowtarzalny Frizzante już jest zdumiewający, a ja znów upojona…

pixel