2015.03.23 Pierwszy spacer Saheylu

2015.03.23 Pierwszy spacer Saheylu

Dodaj do porównania
Zapytaj o produkt:

Jeżeli powyższy opis jest dla Ciebie niewystarczający, prześlij nam swoje pytanie odnośnie tego produktu. Postaramy się odpowiedzieć tak szybko jak tylko będzie to możliwe.

E-mail:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
Pytanie:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
pola oznaczone - To pole jest wymagane do złożenia zamówienia. - są wymagane
Poleć ten produkt:

Jeżeli chcesz poinformować swojego znajomego o koniu, który Twoim zdaniem może go zainteresować, skorzystaj z poniższego formularza.

Do:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
Możesz podać więcej adresów e-mail, rozdzielając je przecinkami
Podpis:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
Treść:
To pole jest wymagane do złożenia zamówienia.
pola oznaczone - To pole jest wymagane do złożenia zamówienia. - są wymagane
PEŁEN OPIS

     Od tygodnia pilnowałam La Grande. Mleko jest, „odpuszczony zad” jest, poddenerwowanie jest, namiętne oglądanie swojego brzucha jest, wszystko jest! Nawet termin już minął! Według starych porzekadeł będzie ogierek... Czekałam w stajni 7 nocy choć wydawało mi się, że znam tą klacz na wylot. Każdego wieczora wychodziłam z domu 15 minut wcześniej pewna, że to dzisiaj! I nic... Gdy 19.03.2015 zbliżała się nocka numer 8 stwierdziłam, że jestem już bardzo zmęczona i zapewne klacz to wykorzysta, więc wzięłam z domu kamerka dla niemowląt. Zamontowałam sprzęt i usiadłam przed monitorkiem w siodlarni. Zapewne znów nic z tego... Na szczęście odwiedziła mnie znajoma. Im noc stawała się ciemniejsza tym nasze rozmowy dynamiczniej się rozwijały, a klacz jedynie przestępowała z nogi na nogę... O mały włos nie zauważyłybyśmy, że się położyła... Przekonane, że i tej nocy po prostu poszła spać, ze stoickim spokojem weszłyśmy do stajni. Grande leżała na boku. Gdy zapaliłam światło zaniepokojona jej „głębokim snem”, w ciągu dosłownie paru chwil, w trakcie 3, może 4 parć, naszym oczom ukazało się czarne źrebiątko o prześmiesznej odmianie na głowie. Choć było duże, Grande nawet się nie spociła i szybko zaczęła interesować się swoim potomkiem. Maluch w ciągu 20 minut stał już sztywno na nogach i szukał uporczywie czegoś do przegryzienia.

     Przekonane, że to ogierek zaczęłyśmy wymyślać imię. Gdy już miałyśmy pasującą do niego nazwę mój wzrok przykuł jego brzuszek. Byłam tak bardzo przekonana, że to źrebię płci męskiej, że zadałam najbardziej idiotyczne z możliwych pytań: „Aga... Czy jest możliwe, że on nie ma penisa?”. Dobrze, że trzeźwo myśląca koleżanka sprowadziła mnie na ziemię zawalając ostatecznie moją wiarę w stare przesądy: „Agata! To jest klaczka!”.

     Tak więc mój pojedynek z Matką Naturą uważam za zakończony remisem. Grande bardzo próbowała nas „oszukać” i przetrzymać. Nowoczesna technologia w postaci kamerki jednak troszkę uśpiła jej czujność. Punkt dla mnie! Jednak w sprawie płci zdecydowanie Natura zrobiła co uważała. Sorry Dziadku – nici z Twojej teorii!

     Wracając do imienia. Gdy tylko dotarło do mnie, że Grande urodziła wymarzoną przez mnie klaczkę po Sandro Hicie od razu wiedziałam jak się będzie nazywać. To była ta wyczekana Saheylu. Kto oglądał film „Avatar” z pewnością szybciej zrozumie. Tym, którzy nie mieli tej przyjemności będzie to trochę trudne do wytłumaczenia (po dokładną definicję zapraszam na Wikipedię). Obrazowo rzecz ujmując i bardzo spłycając fabułę filmu: fikcyjne postacie z Avatara miały warkocze zakończone specjalnym łączem. Końcówki grzyw ich pseudo – koni miały takie same. Gdy ich dosiadali nie oddziaływali na nie za sprawą „pomocy jeździecki” lecz „myślami” przez połączenie ich warkoczy z grzywą. Właśnie to połączenie nazywało się Tsaheylu. Choć niektórzy zapewne uznają mnie teraz za zdrowo walniętą, to przyznam się, że pokładam ogromne nadzieje w tej klaczy i choć ani ja, ani Saheylu zapewne nigdy nie zapuścimy „grzyw” po pas, to myślę, że wspólnie stworzymy właśnie takie „porozumienie myśli”...

pixel