Wreszcie pierwsza wolniejsza chwila na napisanie kilku słów wprost ze stajennych łąk i murów. Te ulotne minuty luzu sprawiły też, że powstało trochę planów na najbliższy czas. Przede wszystkim spieszę z opowiedzeniem trochę o nowej klaczy – Toccacie. Mimo, ze jest z nami już prawie miesiąc jeszcze nie zdążyła się zadomowić. Po szybkim zapoznaniu ze Starling i młodziakami szybko wyjechała do kliniki na inseminacje. Postanowiliśmy, że w związku z moim bardzo ograniczonym aktualnie czasem w pierwszej kolejności zostanie zaźrebiona. Gdy zabieg ten się powiedzie z pewnością nie powstrzymam ciekawości na tyle by na niej nie pojeździć. Jestem bardzo ciekawa każdego jej kroku. Generalnie klacz jest obłędna! Przepiękna, o cudownym umaszczeniu, dobrym ruchu i świetnym charakterze. Jest koniem, który przywraca wiarę w ludzi. Klacz z natury jest gorąca i bystra ale szybko daje się wyczuć, że była wychowywana przez bardzo dobre ręce bo ma ogrom zaufania do człowieka i samokontroli. Cieszy mnie też bardzo obcowanie z nią bo ewidentnie widać, że szuka kontaktu z każdym i chętnie współpracuje na wielu płaszczyznach. Tosia – jak została przezwana, zdecydowanie idealnie wpisuje się w ramy konijakmalowanych więc coś czuję, że zostanie z nami na długo i będzie miała bardzo dużo czasu na poznanie, każdego zakątka naszej stajni oraz wszystkich jej mieszkańców. Tak więc bez pośpiechu czekamy na wieści z kliniki.
Jak napisałam niedawno w aktualnościach – Sarabi dołączyła do stada matek naszej hodowli po zaźrebieniu ogierem Quaterback. Jednak nie dosłownie wkroczyła w ich stado ponieważ przed nią jeszcze jedno wyzwanie na to lato. Od przyszłego tygodnia planuję rozpocząć z nią pracę w kierunku zajeżdżenia. Chciałabym by przyjęła siodło i jeźdźca, pojęła podstawy a potem wróciła już na dobre na łąkę mamusiek. Zobaczymy jak nam się to uda... Jestem bardzo dobrej myśli bo Sarabi tak samo jak jej matka oddaje całe serce jeśli zdobędzie się jej zaufanie.
Tymczasem 2 letnia Starling przejęła kontrolę nad małym stadkiem młodszych koleżanek. Początkowo sama była lekko zagubiona ponieważ jak do tej pory zawsze miała swoje, starsze opiekunki. Tymczasem, po odejściu Sarabi nagle ona została okrzyknięta przewodniczką i kilka par błyszczących oczek wpatrywało się w nią ciekawie czekając na „wytyczne”. Szybko jednak okazało się, że ta rola jest dla niej idealna. Jest niezwykle opiekuńcza i stanowczo broni całego stada. Chętnie użycza ogona jako „pomocnej dłoni” do prowadzania po łące całego sznureczka młodziaków. Ciekawe jak sprawdziłaby się w roli matki? To jednak jeszcze za dalekie plany by teraz o nich myśleć. Zbyt dużo dzieje się w teraźniejszości. Muszę częściej się z Wami dzielić tymi wszystkimi nowinkami... :)