Albo klimat zwariował do reszty albo natura się na nas mocno obraziła. Czy naprawdę w tym roku nie zobaczymy śniegu? Nie żebym jakoś bardzo się prosiła ale taki tydzień na maleńkim minusie, z opalającym słońcem i puchatą, białą pierzynką byłby zaspokojeniem wyobrażeń o zimie. Chyba głównie chodzi o to by zaliczyć nierozerwalny (jak do tej pory?) synonim zimy i płynnie przejść do wyczekiwania lata :)
Konie same nie wiedzą co mają robić. Czy sierść zrzucać czy „zakładać”, czy jeść strzępki trawy czy już te rolki siana co są na padoku, biegać czy może gdzieś jednak czai się gruda??? No i co tu robić? Starling z Sarabi dostają kręćka gdy ich rytm dnia zostaje zaburzony czymś nowym. Nasze spacery po padoku wzbudzają aż nadmierne zainteresowanie, które bardziej wygląda mi na pretekst do szaleństw. Obie prezentują się świetnie. Sarabi powoli nabiera kształtów dorosłego konia. Choć nadal rośnie i nie widać by miała niedługo skończyć, wygląda już bardzo proporcjonalnie. Dostała ładnego, okrągłego grzbietu i zadu. Umocniła szyję i poszerzyła klatę co mnie bardzo cieszy. Starling – jak to Starling – od zawsze i niezmiennie wzbudza mój zachwyt i pielęgnuje zuchwałą dumę z jej posiadania. Mimo dużych gabarytów jest bardzo kształtna i świetnie nabudowywująca wszystkie partie swojego ciała. No ale ja jestem nieobiektywna od chwili jej narodzin... Zobaczcie sami!
Roschana z Grande obserwują zabawy młodzieży z bezpiecznej odległości. Od czasu do czasu furkną zaciekawione, ale zdecydowanie nie idzie za tym eksplozja energii. Co najwyżej ciut przyspieszony stęp w kierunku innej kupki z sianem :) Roschana weszła już w etap gdzie łatwiej byłoby ją przeskoczyć niż obejść. Właściwie to bardziej wygląda jak brzuch i reszta Roschany. Klatka i zad wydają się „zanikać”. Jedynie głowa, taka malutka, na czubku okrągłej bryły i patykowate wyrostki zakończone kopytami wskazują, że to żywe żyjątko. Brzuch Roschany rośnie tak szybko, że rozciągając się na jego spodzie brakuje sierści. Przypomina to rozstępy ciążowe... Ale czy to możliwe?
Grande z kolei, jak w każdej ciąży, czuje się wyśmienicie. Jej duże gabaryty pozwalają ukryć rosnący brzuszek przez co pokrojowo raczej przypomina ogiera kryjącego. Ile razy mam ubaw po pachy gdy ktoś nieznajomy omija ją ze swoją klaczą szerokim łukiem. Fakt jednak jest taki, że coś z tego ogiera ma bo jest zdecydowaną przewodniczką stada mimo tego, że właściwie nie używa siły, nie jest agresywna, ani konfliktowa. Wygląda na to, że została nim obrana dzięki dobrym relacjom ze wszystkimi. Czy nie jest to najlepszy z możliwych sposobów na życie?