Przez naszą stajnie, ujeżdżalnie i ręce w sezonie przewinęło się w tym roku dość sporo koni. Były najróżniejsze! Jedne do zajeżdżenia, inne do poprawienia,jeszcze inne do odchowania. Od kucyków, małych koni do wielkich „byków”, na które nie starczało mi nóg. Starałam się uwiecznić większość z nich ale do fotogalerii wybrałam te najciekawsze.
Oczywiście już drugi rok z rzędu faworytem na zawody okazał się La Corrado. Wałaszek cudnie poradził sobie w N, które rozpoczął w tym roku. W Białym Borze zajął 2 a potem 3 miejsce. Podobnie w Brzózkach – 2. Wystartował także w Niemczech gdzie z ogromną przewagą wygrał swój konkurs otrzymując 8.0 pkt. Corrado jest koniem niesamowicie zdolnym i prostym do jazdy pod warunkiem, że zna się instrukcję obsługi. Przede wszystkim cenię go jednak za doskonały charakter i chęć współpracy. Jest prawdziwie nieprzeciętnym koniem. W najbliższych planach jest przygotowywanie go do startów w klasie C w przyszłym sezonie tak więc zimą czeka go zapoznanie z munsztukiem. Myślę jednak, że przyjmie go tak samo jak wszystko wokół, czyli z iście olewającym podejściem :)
Bardzo ciekawego konia mieliśmy do zajeżdżenia w czerwcu. Niewielki wałach był przecudownie umaszczony. W dokumentach opisany jako łaciaty posiadał jedynie 3 tego „objawy”. Na karej sierści widniały 4 dłuuugie skarpety. Pod grzywą miał wąski, biały paseczek, który choć nie widoczny, dawał mu dwukolorową grzywę. Pięknie dwukolorowy ogon, z białymi pasemkami był ostatnim z przejawów jego „srokacizny”. Był cudowny! Choć nie przepadam za łaciatymi to uwielbiam malowane konie. Bardziej pomalowanego niż on w życiu nie widziałam! I dodatkowo przesympatyczny charakter. Przyjechał do nas prosto z pola gdzie był odchowywany od małego. W pierwszy dzień zastanawiał się nawet nad znaczeniem kantara. Każdego dnia zaskakiwał nas jednak bystrością i szybkością ogarniania normalnego trybu dnia w stajni. Spisywał się tak dobrze, że po miesiącu mały ”dzikusek”, niczym wysoce „sportowy” wierzchowiec pojechał wraz ze swoim właścicielem na grzbiecie z powrotem do rodzinnej stajni oddalonej od nas o kilka kilometrów.
W maju przez stajnię przeszedł także wałach rasy Fryzyjskiej. Jak na prawdziwego przedstawiciela tej rasy przystało był niesamowicie przyjazny i niepłochliwy. Jazda byłaby przyjemnością gdyby nie... nieprzeciętne lenistwo. Chłopak przyjechał do nas na „kurs motywacyjny”. Choć był to jeden z trudniejszych Fryzów jakie jeździłam, nasza wspólna przygoda zakończyła się szybciej niż myślałam ponieważ znalazł nowe kochające ręce i bardzo dobrze dogadał się z nową właścicielką. Gratulujemy zakupu i życzymy sukcesów!
Na końcu fotogalerii dodaję jeszcze zdjęcia Kory i Karoliny, które dzielnie przetrenowały sezon, startując w kilku zawodach. Fotografie tak bardzo mi się podobały, że musiałam je tu umieścić. Zostały wykonane w jednej z najpiękniej położonych stajni – w Raduniu. Ze względu na wysoki poziom Odry w tym roku, jej rozlewiska zalały część padoków. Będąc tam na treningach bezkarnie pławiłyśmy konie co przyprawiało nam uśmiechy od ucha do ucha. W upałach jakie panowały było to coś zbawiennego...