Choć maluch ma już 2,5 tygodnia dopiero teraz znalazłam odrobinę czasu by coś o nim napisać. Sezon bowiem kręci się tak szybko, że nawet nie zauważyłam, że Solvero już tak bardzo urósł...
Od początku!
Wiedziałam, że Grande będzie się źrebić 3! Choć objawy przedporowode pojawiły się już 4 dni wcześniej, a ona miała jeszcze daleko do terminu. Nie był to wcale dobry znak. Mleko przez 4 dni leciało cirkiem z wymienia. Weterynarz od razu stwierdził, że cała siara już nawozi glebę. Tak więc siara od innej klaczy z naszych żelaznych zapasów już czekała w lodówce. Smoczek dla cieląt oraz butelkę dla niemowlaka też udało nam się zdobyć w ekspresowym tempie.
Grande jest klaczą bardzo samoobsługową i przewidywalną (jeśli w ogóle można coś takiego powiedzieć o koniach!). Nigdy nie miała problemów z wyźrebieniem i doskonale wiedziała co robić z oseskiem. Dodatkowo przy wszystkich przypadkach o godzinie 8, po karmieniu wieczornym, widać już było wszystkie objawy zbliżającego się porodu. Trzeba ją było wtedy zostawić na 2 godziny i przychodząc z powrotem o 10 znajdowało się ją leżącą lub też już w przednimi kopytkami noworodka na zewnątrz. Bardzo powtarzalny schemat co jest niesamowitym ułatwieniem dla hodowcy. Tak więc i tym razem – pewna, że to dziś, zajrzałam do jej boksu koło 8. Zero objawów dodatkowych oprócz mleka, wzorem dni poprzednich. Klacz stała spokojnie, mozolnie przeżuwając siano. Jedyne co zwróciło moją uwagę to jakby podwyższona ciepłota ciała. Ale, że dzień był ciepły to co ja się będę czepiać na siłę... Hymn... Poszłam spokojnie zjeść usmażoną prze ognisku kiełbaskę. Ponieważ rozmowy przy ogniu nigdy nie są krótkie dopiero po 9 wysłano mnie do samochodu po jakąś rzecz. Tak więc instynktownie zajrzałam do boksu Grande. A jednak! To dziś! Leży! Stanęłam opierając się o drzwi i zastanawiając się co zrobić z jej ułożeniem. Jest za blisko ściany... Bardzo spokojnie leży... Dziwne... A może się dziś jednak nie oźrebi? Może tylko sobie leży? Nagle z rogu boksu dotarła do mnie stukot czegoś o drewnianą ścianę. Wytężyłam wzrok w kierunku zaciemnionego rogu w nogach Grande. ALBO JUŻ SIĘ OŹREBIŁA! Weszłam do boksu by przyjrzeć się bliżej. Faktycznie! Z białawego worka wystawały tylko maleńkie chrapki. Nóżki w nieskoordynowanych ruchach obijały się o ścianę. Ściągnęłam z malca błonę go otaczającą. Moim oczom ukazał się kruczo czarny ogierem z białą plamką na głowie wielkości orzecha włoskiego. Przy pierwszym konkretniejszym podrygu ciałkiem wstał na równe nogi. Wysoki, okrągły, mocny... Śliczny!
Grande jak zwykle spisała się na medal! Tym razem jednak odbyła akcję w ekspresowym tempie. Nawet się nie spociła. Wstała by nakarmić malca ale niestety przez pierwsze godziny maleństwo musiało dostawać siarę od innej klaczy. Był przeuroczy ssąc butlę tak szybko, że nie nadążałyśmy z podgrzewaniem kolejnych porcji. Po paru godzinach szczęśliwa matka miała okazję sama nakarmić nowo narodzonego synka. Patrząc na niezwykle silne, mocne i „ekspresowe” źrebię stwierdziłam, że nie ma innej opcji jak nazwanie go Solvero (funkcja w kalkulatorach naukowych lub programach komputerowych umożliwiająca rozwiązywanie równań).
Dwa dni później Solvero wraz z mamą pierwszy raz zobaczył świat. Jak wszystkie źrebaki Grande trzymał się i trzyma nadal tak blisko jej boku jak to tylko możliwe. Pierwszego dnia charakternie demonstrował swoje niezadowolenie z tego, że ktoś go prowadzi w nowe miejsce. Mini dębów i mikro bryków naliczyliśmy bardzo dużo :) Drugiego dnia role się odwróciły. Zasówał za mamą w takim tępie, że osoba asekurująca go nie mogła nadążyć. Ot mały, sprytny diabełek!
Zdjęcia prezentują jego pierwsze godziny życia i 3 pierwsze spacery. Jest uroczy i bardzo poprawny, ale ma coś w sobie czego nie miał żaden inny źrebak od Grande. Solvero ma niesamowity charakter i charyzmę. W kaszę nie da sobie dmuchać i wyraźnie próbuje dyktować warunki każdej z „zabaw”. Myślę, że w jego przypadku będzie to atutem ponieważ ma dzięki temu jeszcze większe zadatki na sportowca. A może będzie z niego ogier? Czas pokaże... Solvero z pewnością w ekspresowym tempie udowodni nam na co go stać!