Maluch rośnie jak na drożdżach. Codziennie zaskakuje mnie nadmierną odwagą i samodzielnością. Matka robi wyłącznie za „bar mleczny”, a każdy wchodzący na padok jest odbierany jako wyśmienita okazja do zaczepek i zabaw. Jego zdecydowanie ulubionym zajęciem jest (co niespotykane!) chodzenie na kantarku. Mam wrażenie, że żądny przygód malec za każdym razem obiera sobie osobę prowadzącą za przewodnika i podąża za nią dzielnie w każdym kierunku. A że nowe miejsca oznaczają jeszcze więcej zabawy bardzo podoba mu się ten rodzaj rozrywki.
Quaterimo wyróżnia się na tle poprzednich źrebiąt urodzonych w mojej stajni ze względu na ogromną figlarność i charyzmę. Przejawia się to jednak w bardzo pozytywny sposób i odpowiednio ukierunkowane z pewnością stanie się atutem dla niego w przyszłości. Oczy mojej wyobraźni już widzą w nim pięknego, rosłego ogiera w cudnej, nieskazitelnie czarnej maści. Eh...
Na razie jednak bryka u boku mamy. Wdzięcząc się do publiczności zdaje się być świadomy pokładanych w nim nadziei... Tylko bystre oko zdradza, że nie w głowie mu teraz „kariera” - liczą się harce, hulanki i swawole :)